sobota, 20 listopada 2010

1. Pierwsza prawdziwa miłość - Jagodowowłosy

    Mario był wściekły na Urszulę za to, że pokochała jego siostrę. Jednak z drugiej strony sam wiedział, że „serce nie sługa, nie wybiera”. Nie mógł też przewidzieć faktu, że dziewczyny są odmiennej orientacji. Wszedł do parku. Była zima. Pora roku, której nienawidził. Od wypadku dwa lata temu nie mógł jeździć ani na nartach, ani na łyżwach, ani na swojej ukochanej desce snowboardowej, którą wręcz kochał. Sanki zaś nie wchodziły w grę, gdyż były tylko dla dzieci. Poza tym zimą miał problemy z kolanami i chodzeniem. Zimno dawało się mu we znaki, powodując wiotczenie mięśni. Istny koszmar. Usiadł na ławce i obserwował jak dorośli i dzieci jeżdżą beztrosko po górce pełnej śniegu. Fajnie by było poczuć znowu wiatr we włosach. Wtedy podjechał do niego wysoki chłopak o włosach w jagodowym kolorze.
- cześć. Nie jeździsz? – spytał z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Nie… Nie mogę. – odparł Mario ze smutkiem.
- Mamusia ci nie pozwala?
- Nie, nie o to chodzi. Dwa lata temu miałem wypadek i od tamtej pory nie jeżdżę na niczym.
- Przykro mi. – odparł tamten ze smutkiem w głosie.
- Nic się nie stało.
- Ah! Zapomniałem się przedstawić. Jestem Säde.
- Mariusz, ale wszyscy mówią na mnie Mario.
- Miło mi cie poznać Mario. – odparł jagodowowłosy podając mu dłoń.
    Mariuszowi w jednej chwili zrobiło się słabo, a na jego policzki wypełzł znaczny rumieniec. Pościł dłoń Säde’a i spuścił wzrok.
- Długo tu mieszkasz? – spytał chłopak.
- Właściwie to nie tutaj tylko za miastem, ale tutaj chodzę do szkoły.
- Do Liceum im. Adama Mickiewicza?
- Tak.
- To fajnie. Ja tam pójdę od nowego roku do pierwszej klasy.
- Żartujesz?
- Nie. – powiedział jagodowowłosy z uśmiechem po czym dodał – Może się spotkamy?
- Raczej napewno się spotkamy. Bo ja jestem w 3 klasie Gimnazjum, które mieści się w tym liceum.
- Czyli… Za rok tez idziesz do liceum?
- Właśnie tak.
- Säde! Chodź już tutaj! – krzyknął chłopak niższy od jagodowowłosego o głowę.
- Przepraszam cię Mario. Musze lecieć. Brat mnie woła. Do zobaczenia! – krzyknął Säde na odchodnym i pomachał mu ręką.
- Do zobaczenia! – odkrzyknął Mario.
    Wstał z ławki i wlokąc się niczym żółw poczłapał w stronę przystanku autobusowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz