piątek, 10 grudnia 2010

3. Pierwsza prawdziwa miłość - Mała wpadka

Wstał od stołu i machinalnie wyrzucił plastikową tacę do śmietnika. Nie zważając na rozmowy przy stolikach oraz dziwne spojrzenia rówieśników wyszedł ze stołówki. Kolejny przedmiot to była matma. Lubił ja i umiał jednak tego dnia nic do niego nie docierało. Wszedł do sali i usiadł na swoim miejscu nawet nie wyciągnąwszy zeszytu. Nagle poczuł tępy ból żeber. To kolega sprezentował mu kuksańca.
- Mariusz do tablicy!!! – warknął matematyk.
- Tak panie profesorze.
    Pan Krystek podyktował mu zadanie, które Mario zapisał na tablicy niczym posłuszne cielę. Klasa wybałuszyła oczy, bo nigdy nie mieli takich zadań.
- A teraz rozwiąż.
    Mario rozwiązał zadanie w niecałą minutę. Matematyk zdziwiony zajrzał na tył książki, którą akurat trzymał w ręce, gdzie znajdowały się ostateczne wyniki. Okazało się, że wynik jest prawidłowy.
- Dobrze. masz pięć na koniec roku. Możesz opuścić salę i nie przychodzić na moje zajęcia.
- O w ciapkę. – szepnął niejaki Sławek kapelusz z pierwszej ławki.
- Czyżbyś chciał rozwiązać podobne zadanie? – spytał go nauczyciel.
- Nie Panie profesorze. – odparł uczeń spuszczając głowę i wbijając wzrok w zeszyt.
    Mario nie czekając dłużej wziął plecak i wyszedł z klasy. Nie miał co robić, więc udał się do szkolnej stołówki, gdzie w czasie lekcji normalnie nie było nikogo. Ale nie tym razem. Kiedy wchodził zderzył się z jakimś chłopakiem. Przewrócił się i pojechał kawałek na tyłku, po czym uderzył plecami w drzwi schowka na szczotki. Chłopak podszedł do niego i podał dłoń. Kiedy Mario spojrzał na niego serce mu zamarło. Tym chłopakiem był Säde.
- Co ty tutaj robisz? – spytał Mario podnosząc się z podłogi.
- Dzisiaj są dni otwarte, więc pomyślałem, że wpadnę. – odparł Säde.
- To raczej ja wpadłem jak śliwka w kompot. – pomyślał Mario, ale nic nie odpowiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz